Z pewnością czasem się zastanawiasz, co zrobić z resztkami mięs, które pozostały z przedniego dnia. Piekłaś kurczaka lub inne mięso i trochę tego zostało. Jest go za mało do podziału dla całej rodziny a przecież tego nie wyrzucimy.
Oto prosty sposób na szybkie i oszczędne drugie danie.
ZAPIEKANKA MAKARONOWA Z RESZTEK MIĘSA
Upieczone, uduszone, usmażone względnie ugotowane mięso,
ok. 250 gr makaronu świderki lub kolanka (może być inny grubszy),
cebula,
20 dkg. pieczarek,
20 dkg. sera żółtego,
Cebulę kroimy w kostkę i wrzucamy na rozgrzany olej. Pieczarki kroimy w cienkie plastry i dodajemy do cebuli gdy jest zrumieniona. Razem dusimy do miękkości i aż odparuje woda z pieczarek, lekko podsmażamy, przyprawiamy do smaku sola i pieprzem. Mięso kroimy w kostkę i wrzucamy do cebuli i pieczarek i jeszcze chwilę razem smażymy.
Makaron gotujemy wg przepisu (powinien być lekko twardy), odcedzamy i dajemy z powrotem do tego samego garnka w którym się gotował. Do makaronu dajemy nasze mięso z cebulą i pieczarkami i dokładnie mieszamy. Polewamy sosem beszamelowym. Przekładamy do wysmarowanego i wysypanego bułką tartą naczynia żaroodpornego, posypujemy startym serem i zapiekamy w nagrzanym piekarniku około 15-20 minut aż ser się roztopi.
SOS BESZAMELOWY
2 łyżki masła,
2 łyżki mąki,
1,5 szklanki mleka,
starta gałka muszkatołowa,
sól i pieprz,
Masło roztapiamy na małym ogniu, gdy tylko się rozpuści wsypujemy mąkę i mieszamy (najlepiej trzepaczką), uważamy żeby się nie przypalił. Gdy tylko mąka się połączy z masłem dolewamy pomalutku mleko cały czas mieszając, czekamy aż sos zgęstnieje. Zdejmujemy z ognia i doprawiamy do smaku. Dajemy z powrotem na mały ogień doprowadzamy do zagotowania cały czas mieszając.
Oczywiście możesz zrobić po swojemu sos ja go robię w taki sposób i zawsze mi się on udaje.
SMACZNEGO!!!
poniedziałek, 30 stycznia 2012
niedziela, 29 stycznia 2012
CO GOTOWAĆ NA OBIAD
Na pewno codziennie zastanawiasz się tak jak ja "co dzisiaj ugotować". Co zrobić na obiad, żeby wszystkim smakowało i aby zbytnio nie przesadzić z kosztami. Nie przejmuj się ja mam codziennie ten sam problem. Gotując staram się robić to tak, żeby zajęło mi to jak najmniej czasu, a potrawy były zdrowe i smakowały każdemu.
W swojej kuchni staram się jak najmniej używać gotowych kostek rosołowych czy też popularnej vegety. do przyprawiania zup i rosołów używam za to soli, pieprzu, ziela angielskiego i listka laurowego. Przecież nasze babcie czy mamy tylko w taki sposób przyprawiały to co nam podawały do jedzenia, a ich potrawy były bardzo smaczne. Na początku trudno jest się przestawić, znam to z własnego doświadczenia, ale jeżeli się bardzo chce to nic trudnego.
Do zastąpienia "vegety" solą namówił nas znajomy zielarz. Powiedział mi ni to żartem, ni to na serio, "że jak chcę wykończyć rodzinę to żeby sypać 2 łyżki vegety do zupy zamiast jednej". Wzięłam sobie Jego radę do serca i używam zawsze soli. Oczywiście od reguły są wyjątki, ale zawsze są one nie wielkie dotyczę one głównie ogólnie dostępnych nam różnych przypraw.
Możesz się ze mną nie zgodzić mój drogi czytelniku. Oczywiście, możesz używać takich przypraw jakich chcesz, i przyprawiać swoje zupy czym Ci się podoba. Ja tutaj podaję jak ja to robię, a wybór zawsze należy do Ciebie. To od Ciebie zleży czym sobie doprawisz swoje danie.
W moim domu zawsze na niedzielny obiad był i jest do tej pory obowiązkowo rosół. Mogą z nim być małe kłopoty, gdyż czasem lubi zmętnieć. Jak do tej pory, mój rosół jeszcze nigdy nie był mętny, a robię go tak:
POMYSŁ NA NIEDZIELNY OBIAD
ROSÓŁ
3 udka z kurczaka lub kilka skrzydełek (6-8), może też być duża porcja rosołowa,
2 marchewki,
1 pietruszka,
0,5 selera albo ćwiartka w zależności od wielkości,
por,
kilka ziaren ziela angielskiego,
sporo ziaren pieprzu,
listek laurowy,
opieczoną na gazie cebulkę,
w sezonie letnim daję 2 łodygi lubczyku (magi)
1 łodygę selera,
sól,
Porcje dokładnie płuczę w zimnej wodzie, wkładam do garnka, zalewam zimną wodą i stawiam na gazie. Dodaję przyprawy (ziele, pieprz, listek i jak mam to 2 kawałki ususzonego grzybka). Gdy zaczyna się gotować, zbieram łyżką szumowiny i dodaję warzywa (marchew, pietruszkę, seler). Zmniejszam ogień i gotuję około 1 godziny. Po tym czasie dodaję opieczoną na gazie cebulkę (dobrze żeby była z zewnątrz czarna, ale nie za bardzo), lubczyk, por, łodygę selera i solę. Pozostawiam jeszcze na około 20 minut i sprawdzam czy mięso jest miękkie (gdy gotuję rosół na udkach). Ugotowane udka wyjmuję z garnka i w ten sposób mam mięso na drugie danie.
Mój rosół jeszcze nigdy nie był mętny, a jak wiem jest to problem nie jednej gospodyni.
Rosół na niedzielny obiad podaję z makaronem.
Jak wykorzystać udka z rosołu do drugiego dania.
To bardzo prosty i łatwy sposób. Możemy je zrobić na dwa sposoby: podusić z cebulką lub obtoczyć w bułce tartej i usmażyć. Ja robię tą drugą wersję. Przed smażeniem posypuję udka jeszcze przyprawą i wyjmuję z nich tą większą kość. Są ugotowane więc kość łatwo wychodzi, wystarczy tylko lekko przekręcić w prawo i lewo, i pociągnąć. Przyprawione udka najpierw daję do rozbełtanego jajka a potem obtaczam w bułce tartej. Smażymy na złoty kolor.
Tak usmażone mięso podaję z ziemniaczkami i surówką lub jakąś ostrzejszą sałatką, np. z kapusty i marchewki.
SURÓWKA DO OBIADU
ćwiartka kapusty białej,
marchewka,
koper,
jogurt naturalny,
kilka ząbków czosnku,
majonez
Kapustę zetrzeć na dużych oczkach( tych największych), natomiast marchewkę na małych. Ja sobie ułatwiam i wrzucam to do malaksera. Jest szybciej i mniej wkładam wysiłku w tarcie tego wszystkiego :). Przekładamy do dużej salaterki i posypujemy koperkiem. W garnuszku mieszamy jogurt z majonezem i rozgniecionymi ząbkami czosnku. Musimy sami zdecydować jaką ilość czosnku damy. Tym sosem polewamy naszą kapustę z marchewką i dokładnie mieszamy.
Najlepiej ją przygotować na godzinę przed podaniem, wtedy wszystkie składniki dokładnie się przegryzą.
ŻYCZĘ SMACZNEGO.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Obiad
http://www.google.pl/
http://www.promujemy.net/
W swojej kuchni staram się jak najmniej używać gotowych kostek rosołowych czy też popularnej vegety. do przyprawiania zup i rosołów używam za to soli, pieprzu, ziela angielskiego i listka laurowego. Przecież nasze babcie czy mamy tylko w taki sposób przyprawiały to co nam podawały do jedzenia, a ich potrawy były bardzo smaczne. Na początku trudno jest się przestawić, znam to z własnego doświadczenia, ale jeżeli się bardzo chce to nic trudnego.
Do zastąpienia "vegety" solą namówił nas znajomy zielarz. Powiedział mi ni to żartem, ni to na serio, "że jak chcę wykończyć rodzinę to żeby sypać 2 łyżki vegety do zupy zamiast jednej". Wzięłam sobie Jego radę do serca i używam zawsze soli. Oczywiście od reguły są wyjątki, ale zawsze są one nie wielkie dotyczę one głównie ogólnie dostępnych nam różnych przypraw.
Możesz się ze mną nie zgodzić mój drogi czytelniku. Oczywiście, możesz używać takich przypraw jakich chcesz, i przyprawiać swoje zupy czym Ci się podoba. Ja tutaj podaję jak ja to robię, a wybór zawsze należy do Ciebie. To od Ciebie zleży czym sobie doprawisz swoje danie.
W moim domu zawsze na niedzielny obiad był i jest do tej pory obowiązkowo rosół. Mogą z nim być małe kłopoty, gdyż czasem lubi zmętnieć. Jak do tej pory, mój rosół jeszcze nigdy nie był mętny, a robię go tak:
POMYSŁ NA NIEDZIELNY OBIAD
ROSÓŁ
3 udka z kurczaka lub kilka skrzydełek (6-8), może też być duża porcja rosołowa,
2 marchewki,
1 pietruszka,
0,5 selera albo ćwiartka w zależności od wielkości,
por,
kilka ziaren ziela angielskiego,
sporo ziaren pieprzu,
listek laurowy,
opieczoną na gazie cebulkę,
w sezonie letnim daję 2 łodygi lubczyku (magi)
1 łodygę selera,
sól,
Porcje dokładnie płuczę w zimnej wodzie, wkładam do garnka, zalewam zimną wodą i stawiam na gazie. Dodaję przyprawy (ziele, pieprz, listek i jak mam to 2 kawałki ususzonego grzybka). Gdy zaczyna się gotować, zbieram łyżką szumowiny i dodaję warzywa (marchew, pietruszkę, seler). Zmniejszam ogień i gotuję około 1 godziny. Po tym czasie dodaję opieczoną na gazie cebulkę (dobrze żeby była z zewnątrz czarna, ale nie za bardzo), lubczyk, por, łodygę selera i solę. Pozostawiam jeszcze na około 20 minut i sprawdzam czy mięso jest miękkie (gdy gotuję rosół na udkach). Ugotowane udka wyjmuję z garnka i w ten sposób mam mięso na drugie danie.
Mój rosół jeszcze nigdy nie był mętny, a jak wiem jest to problem nie jednej gospodyni.
Rosół na niedzielny obiad podaję z makaronem.
Jak wykorzystać udka z rosołu do drugiego dania.
To bardzo prosty i łatwy sposób. Możemy je zrobić na dwa sposoby: podusić z cebulką lub obtoczyć w bułce tartej i usmażyć. Ja robię tą drugą wersję. Przed smażeniem posypuję udka jeszcze przyprawą i wyjmuję z nich tą większą kość. Są ugotowane więc kość łatwo wychodzi, wystarczy tylko lekko przekręcić w prawo i lewo, i pociągnąć. Przyprawione udka najpierw daję do rozbełtanego jajka a potem obtaczam w bułce tartej. Smażymy na złoty kolor.
Tak usmażone mięso podaję z ziemniaczkami i surówką lub jakąś ostrzejszą sałatką, np. z kapusty i marchewki.
SURÓWKA DO OBIADU
ćwiartka kapusty białej,
marchewka,
koper,
jogurt naturalny,
kilka ząbków czosnku,
majonez
Kapustę zetrzeć na dużych oczkach( tych największych), natomiast marchewkę na małych. Ja sobie ułatwiam i wrzucam to do malaksera. Jest szybciej i mniej wkładam wysiłku w tarcie tego wszystkiego :). Przekładamy do dużej salaterki i posypujemy koperkiem. W garnuszku mieszamy jogurt z majonezem i rozgniecionymi ząbkami czosnku. Musimy sami zdecydować jaką ilość czosnku damy. Tym sosem polewamy naszą kapustę z marchewką i dokładnie mieszamy.
Najlepiej ją przygotować na godzinę przed podaniem, wtedy wszystkie składniki dokładnie się przegryzą.
ŻYCZĘ SMACZNEGO.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Obiad
http://www.google.pl/
http://www.promujemy.net/
czwartek, 26 stycznia 2012
PĄCZKI
Do rozpoczęcia gotowania, nie wystarczą garnki od najlepszych producentów czy też najlepiej na świecie urządzona kuchnia, we wszystkie możliwe dostępne nam sprzęty gospodarstwa domowego jeżeli sami nie będziemy chcieli gotować.
Prawda, że podstawą gotowania są dobre garnki, rondle czy też patelnie. Kupując garnki powinniśmy pamiętać, że mają nam służyć lata, więc powinny być one odpowiedniej jakości. Dobry garnek nie powinien być zrobiony z cienkiego aluminium, gdyż ulegnie on szybko zniszczeniu a oprócz tego że przypalimy nasze smaczne danie to możemy się poparzyć, a tego przecież nie chcemy. Gdy kupujemy garnki powinniśmy zwrócić uwagę na parę ważnych szczegółów. Dobry garnek powinien mieć odpowiednio wyprofilowane rączki które się nie nagrzewają, dzięki czemu unikniemy poparzeń. Powinny mieć też grube dno które powoduje że nasze potrawy się nie przypalą.
Mając już odpowiednie do naszych potrzeb garnki, oraz kuchenkę taką jaka nam odpowiada możemy zabrać się do gotowania.
Moja przygoda z gotowaniem rozpoczęła się na dobre gdy wyszłam za mąż. Oczywiście, gdy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym to coś tam z mamą "kucharzyłam", ale to było zawsze pod Jej okiem. Zawsze coś tam poprawiła albo zrobiła za mnie.
Pamiętam jeden zabawny incydent z mojej "kariery" kucharskiej. Był to czas smażenia pączków. Już wtedy znałam mojego obecnego męża i był On częstym gościem w naszym domu. Mama obiecała, że nam je usmaży ale dopiero na sobotę, gdyż wcześniej nie dała rady, bo pracowała, a nas w domu było dosyć sporo. Chcąc się zrobić dobrą, postanowiłam z moją siostrą, że same je upieczemy. Zabrałyśmy się do pracy jak tylko mama wyszła do pracy na popołudniową zmianę. Miałyśmy już kupione produkty (oczywiście za swoje pieniądze), sprawdzony maminy przepis wzięłyśmy się do roboty. Chciałyśmy aby były gotowe jak mama wróci z pracy. Nie bałyśmy się niepowodzenia gdyż mamie zawsze się one udawały i były bardzo smaczne. Przesiałam mąkę do garnka, zrobiłam rozczyn z drożdży, mleka i cukru, dodałam jajka i wyrabiałam tak jak było napisane "aż będzie odchodzić od ręki". W końcu ciasto zostało wyrobione i czekało w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Wyrosło pięknie. Pieczołowicie wycinałyśmy szklanką zgrabne kółka (żeby wszystkie były równej wielkości), nakładałyśmy marmoladę i jeszcze na jakiś czas pozostawały do wyrośnięcia. Nareszcie były gotowe do smażenia. Usmażyłyśmy ich całą górę. Były świeże, pachnące i rumiane, aż się prosiły żeby je zjeść. I oto spotkało nas rozczarowanie. Bo gdy je spróbowałyśmy nie były to takie pączki jak robiła je mama tylko jakieś piłki. Pączki były twarde. Gdy były świeże to się je jeszcze dało zjeść bez popijania lub moczenia w herbacie, ale po jednym dniu to już nie. Jak się potem okazało, to dałyśmy szklankę jajek a nie szklankę żółtek. Białka sprawiły że wyszły takie twarde. Gdy przyszedł do nas mój obecny mąż, mój tata poczęstował go "naszymi" wyrobami. Poczęstował się pączkiem niczego nie podejrzewając. Jakież było Jego zdziwienie gdy nie mógł go ugryźć. Jakoś biedaczek go zmęczył, ale poradził nam żebyśmy więcej pączków nie piekły, tak dla dobra naszego i naszego portfela. Na osłodę został poczęstowany pączkami, które już zrobiła moja mama. Oczywiście rady nie posłuchałam i piekę pączki do dnia dzisiejszego. Już teraz dokładniej czytam przepisy i się radzę mamy jak czegoś nie wiem.
A oto mój sprawdzony przepis na pączki. Robię je za każdym razem gdy mnie o nie poprosi mój mąż. Długo utrzymują świeżość, a moja córcia się nimi zajada.
PĄCZKI MOJEJ BABCI
1 kg mąki
10 dkg drożdży
0,5 litra mleka
1 jajko i 7 żółtek
10 - 15 dkg cukru
10 - 15 dkg margaryny (ja daję masło)
2 cukry waniliowe
otarta skórka z 2 cytryn
kieliszek spirytusu lub rumu
2 - 3 łyżki oleju
ZACZYN:
drożdże
2 łyżki cukru
trochę mleka
trochę mąki
Drożdże należy w kruszyć do miseczki dodać ciepłe ale nie gorące mleko, cukier i mąkę. Wymieszać żeby się wszystko rozpuściło i zostawiamy na ok. 20 minut do wyrośnięcia.
Mąkę przesiewamy do jakiejś miseczki. Żółtka ubijamy z cukrem na parze najlepiej już takim naczyniu w którym będziemy wyrabiać nasze ciasto na pączki. Wlewamy zaczyn i potem stopniowo dodajemy: letnie mleko, roztopiony tłuszcz, mąkę to wszystko wymieszamy i znowu od nowa: mleko, tłuszcz, mąka aż do skończenia produktów. Pod sam koniec dodajemy spirytus i skórkę z cytryny. Wyrabiamy tak długo, aż ciasto nie będzie się kleiło do ręki . Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Należy pamiętać żeby w pomieszczeniu nie było przeciągów albo zbyt zimno bo ciasto nie będzie wyrastało jak należy.
Gdy już nam ciasto wyrośnie przekładamy je na stolnicę posypaną mąką, rękami trochę je naciągamy, szklanką wykrawamy krążki i nadziewamy marmoladą. Zlepiamy i formujemy w kulkę. Kładziemy na lekko oprószoną mąką ściereczkę i pozostawiamy jeszcze na jakiś czas aby jeszcze wyrosły.
W rondlu rozgrzewamy ojej w jakiej ilości, żeby nasze pączki mogły pływać. Wrzucamy pączki na gorący olej, przykrywamy pokrywką i pozostawiamy na ok 1,5 minuty. Po tym czasie zdejmujemy pokrywkę i odwracamy nasze pączki na następne 1,5 minuty ale już ich nie przykrywamy. W ten sposób będą miały ładną obrączkę.
Żeby się olej nie przypalał ja jak smażę pączki dodaję pokrojone w kostki ziemniaki.
Usmażone pączki przekładam ma wyłożony papierowym ręcznikiem talerz aby obciekły z tłuszczu i potem posypuję cukrem pudrem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C4%85czek
Prawda, że podstawą gotowania są dobre garnki, rondle czy też patelnie. Kupując garnki powinniśmy pamiętać, że mają nam służyć lata, więc powinny być one odpowiedniej jakości. Dobry garnek nie powinien być zrobiony z cienkiego aluminium, gdyż ulegnie on szybko zniszczeniu a oprócz tego że przypalimy nasze smaczne danie to możemy się poparzyć, a tego przecież nie chcemy. Gdy kupujemy garnki powinniśmy zwrócić uwagę na parę ważnych szczegółów. Dobry garnek powinien mieć odpowiednio wyprofilowane rączki które się nie nagrzewają, dzięki czemu unikniemy poparzeń. Powinny mieć też grube dno które powoduje że nasze potrawy się nie przypalą.
Mając już odpowiednie do naszych potrzeb garnki, oraz kuchenkę taką jaka nam odpowiada możemy zabrać się do gotowania.
Moja przygoda z gotowaniem rozpoczęła się na dobre gdy wyszłam za mąż. Oczywiście, gdy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym to coś tam z mamą "kucharzyłam", ale to było zawsze pod Jej okiem. Zawsze coś tam poprawiła albo zrobiła za mnie.
Pamiętam jeden zabawny incydent z mojej "kariery" kucharskiej. Był to czas smażenia pączków. Już wtedy znałam mojego obecnego męża i był On częstym gościem w naszym domu. Mama obiecała, że nam je usmaży ale dopiero na sobotę, gdyż wcześniej nie dała rady, bo pracowała, a nas w domu było dosyć sporo. Chcąc się zrobić dobrą, postanowiłam z moją siostrą, że same je upieczemy. Zabrałyśmy się do pracy jak tylko mama wyszła do pracy na popołudniową zmianę. Miałyśmy już kupione produkty (oczywiście za swoje pieniądze), sprawdzony maminy przepis wzięłyśmy się do roboty. Chciałyśmy aby były gotowe jak mama wróci z pracy. Nie bałyśmy się niepowodzenia gdyż mamie zawsze się one udawały i były bardzo smaczne. Przesiałam mąkę do garnka, zrobiłam rozczyn z drożdży, mleka i cukru, dodałam jajka i wyrabiałam tak jak było napisane "aż będzie odchodzić od ręki". W końcu ciasto zostało wyrobione i czekało w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Wyrosło pięknie. Pieczołowicie wycinałyśmy szklanką zgrabne kółka (żeby wszystkie były równej wielkości), nakładałyśmy marmoladę i jeszcze na jakiś czas pozostawały do wyrośnięcia. Nareszcie były gotowe do smażenia. Usmażyłyśmy ich całą górę. Były świeże, pachnące i rumiane, aż się prosiły żeby je zjeść. I oto spotkało nas rozczarowanie. Bo gdy je spróbowałyśmy nie były to takie pączki jak robiła je mama tylko jakieś piłki. Pączki były twarde. Gdy były świeże to się je jeszcze dało zjeść bez popijania lub moczenia w herbacie, ale po jednym dniu to już nie. Jak się potem okazało, to dałyśmy szklankę jajek a nie szklankę żółtek. Białka sprawiły że wyszły takie twarde. Gdy przyszedł do nas mój obecny mąż, mój tata poczęstował go "naszymi" wyrobami. Poczęstował się pączkiem niczego nie podejrzewając. Jakież było Jego zdziwienie gdy nie mógł go ugryźć. Jakoś biedaczek go zmęczył, ale poradził nam żebyśmy więcej pączków nie piekły, tak dla dobra naszego i naszego portfela. Na osłodę został poczęstowany pączkami, które już zrobiła moja mama. Oczywiście rady nie posłuchałam i piekę pączki do dnia dzisiejszego. Już teraz dokładniej czytam przepisy i się radzę mamy jak czegoś nie wiem.
A oto mój sprawdzony przepis na pączki. Robię je za każdym razem gdy mnie o nie poprosi mój mąż. Długo utrzymują świeżość, a moja córcia się nimi zajada.
PĄCZKI MOJEJ BABCI
1 kg mąki
10 dkg drożdży
0,5 litra mleka
1 jajko i 7 żółtek
10 - 15 dkg cukru
10 - 15 dkg margaryny (ja daję masło)
2 cukry waniliowe
otarta skórka z 2 cytryn
kieliszek spirytusu lub rumu
2 - 3 łyżki oleju
ZACZYN:
drożdże
2 łyżki cukru
trochę mleka
trochę mąki
Drożdże należy w kruszyć do miseczki dodać ciepłe ale nie gorące mleko, cukier i mąkę. Wymieszać żeby się wszystko rozpuściło i zostawiamy na ok. 20 minut do wyrośnięcia.
Mąkę przesiewamy do jakiejś miseczki. Żółtka ubijamy z cukrem na parze najlepiej już takim naczyniu w którym będziemy wyrabiać nasze ciasto na pączki. Wlewamy zaczyn i potem stopniowo dodajemy: letnie mleko, roztopiony tłuszcz, mąkę to wszystko wymieszamy i znowu od nowa: mleko, tłuszcz, mąka aż do skończenia produktów. Pod sam koniec dodajemy spirytus i skórkę z cytryny. Wyrabiamy tak długo, aż ciasto nie będzie się kleiło do ręki . Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Należy pamiętać żeby w pomieszczeniu nie było przeciągów albo zbyt zimno bo ciasto nie będzie wyrastało jak należy.
Gdy już nam ciasto wyrośnie przekładamy je na stolnicę posypaną mąką, rękami trochę je naciągamy, szklanką wykrawamy krążki i nadziewamy marmoladą. Zlepiamy i formujemy w kulkę. Kładziemy na lekko oprószoną mąką ściereczkę i pozostawiamy jeszcze na jakiś czas aby jeszcze wyrosły.
W rondlu rozgrzewamy ojej w jakiej ilości, żeby nasze pączki mogły pływać. Wrzucamy pączki na gorący olej, przykrywamy pokrywką i pozostawiamy na ok 1,5 minuty. Po tym czasie zdejmujemy pokrywkę i odwracamy nasze pączki na następne 1,5 minuty ale już ich nie przykrywamy. W ten sposób będą miały ładną obrączkę.
Żeby się olej nie przypalał ja jak smażę pączki dodaję pokrojone w kostki ziemniaki.
Usmażone pączki przekładam ma wyłożony papierowym ręcznikiem talerz aby obciekły z tłuszczu i potem posypuję cukrem pudrem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C4%85czek
środa, 25 stycznia 2012
GOTOWANIE TO MOJA PASJA
Do pisania tego bloga namówił mnie mój maż .
Choć gotowanie to szerokie pojęcie i zawiera się w nim wiele pojęć ,będę się starała opisać moje i innych doświadczenia podczas przebywania w kuchni i gotowania! Czytających tego bloga proszę o wyrozumiałość i szerokie komentowanie tego co piszę.Początki są zawsze trudne !
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gotowanie
http://katalogin.pl/
Choć gotowanie to szerokie pojęcie i zawiera się w nim wiele pojęć ,będę się starała opisać moje i innych doświadczenia podczas przebywania w kuchni i gotowania! Czytających tego bloga proszę o wyrozumiałość i szerokie komentowanie tego co piszę.Początki są zawsze trudne !
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gotowanie
http://katalogin.pl/
Subskrybuj:
Posty (Atom)